Jesteś przedsiębiorcą czy właścicielem miejsca pracy?

Kilka dni temu po raz drugi skończyłem czytać „Mit Przedsiębiorczości” Michaela E. Gerbera i tknęło mnie coś, czego za pierwszym razem nie zauważyłem. Gerber w swojej książce formułuje tezę, że zdecydowana większość osób, które biorą się za biznes nie stają się przedsiębiorcami, tylko właścicielami miejsca pracy.
Często się zdarza, że najlepsi handlowcy, świetni fryzjerzy czy kucharze dochodzą w swoim życiu do takiego momentu, w którym uznają, że skoro są tak dobrzy w tym co robią, to po co to pracować dla kogoś jak można na własny rachunek? Z jednej strony piękna idea, z drugiej bardzo niebezpieczna pułapka.
Właściciel miejsca pracy
Załóżmy że jesteś fryzjerem. Jednym z najlepszych w mieście. Uwielbiasz to robić. Jeździsz na branżowe konkursy, z których wracasz z nagrodami i klienci którzy chcą trafić „pod Twoje nożyczki” muszą się zapisywać na wizytę z kilkutygodniowym wyprzedzeniem. Pracujesz w zakładzie fryzjerskim, gdzie masz grafik, swój konkretny zakres obowiązków. Zysk z Twojej ponadprzeciętnej pracy i umiejętności w dużej mierze trafia jednak do właściciela lokalu bo Ty pracujesz na stałej pensji. Myślisz więc o tym, żeby otworzyć swój zakład. Z taką marką osobistą co może pójść nie tak? Jak pójdziesz na swoje, klienci pójdą za Tobą. Będziesz robił to co kochasz i dużo więcej na tym zarobisz.
Zakładasz więc działalność gospodarczą, wynajmujesz niewielki lokal, meblujesz go, kupujesz kosmetyki, zamawiasz szyld. W międzyczasie zwalniasz się z pracy i meldujesz swojej społeczności, że od dziś jesteś w nowym miejscu – na swoim. Z początku nawet fajnie się kręci, klienci przychodzą, obroty są na dobrym poziomie. Ale to na twojej głowie teraz jest przygotowanie lokalu do otwarcia, rozliczenie go po zamknięciu, opłacanie podatków, dbanie o to, żeby zawsze był odpowiedni zapas kosmetyków, przyjmowanie zapisów na wizyty i wiele więcej. Nie masz już grafiku i dni wolnych. Poza strzyżeniem masz mnóstwo innych obowiązków. Musisz być dla swoich klientów dostępny przez cały czas. Czujesz się coraz bardziej zmęczony i sfrustrowany a to, co kiedyś sprawiało Ci przyjemność wypala Cię do kości. Jakość usług z czasem spada, zaczynają pojawiać się błędy i braki w zatowarowaniu. I nawet jak zatrudniasz nowego pracownika, to nie mówisz mu jak ma działać, tylko „wrzucasz go na front” i razem ciągniecie ten wózek. Żeby tylko było Ci lżej.
A teraz podmień fryzjera na piekarza, sprzedawcę, marketingowca, fotografa (wstaw dowolne). To, że uwolniłeś się od szefa nie oznacza, że jesteś wolny. Teraz Twoimi szefami są klienci. Oni Ci płacą, ale tylko wtedy, gdy wykonujesz dla nich usługi. Jesteś więc niewolnikiem swojej firmy, bo jak przestaniesz pracować i pójdziesz na urlop, czy zwolnienie lekarskie, to nie zarobisz. Prowadząc biznes w taki sposób nie jesteś przedsiębiorcą. Zdaniem Gerbera w tej sytuacji jesteś właścicielem miejsca pracy.
Przedsiębiorca
Bo żeby być przedsiębiorcą, trzeba czegoś więcej niż tylko dobrze znać się na swoim fachu. Bycie specjalistą to zaledwie jedna z ról jakie są do odegrania we własnej firmie. Żeby być właścicielem firmy, a nie tylko miejsca pracy trzeba mieć czas, żeby pracować też nad firmą a nie tylko w firmie. Trzeba mieć czas na wymyślanie nowych rzeczy, działania strategiczne, tworzenie procesów i dbanie o to, żeby doświadczenie klienta było zawsze takie samo i powtarzalne niezależnie od tego, kto z członków zespołu będzie się nim zajmował.
No właśnie. Jest jeszcze jedna rzecz, która odróżnia przedsiębiorców od freelancerów. Ci pierwsi potrafią delegować pracę innym. Już przezwyciężyli w swojej głowie strach przed tym, że nikt inny jej nie wykona tak dobrze jak oni. Potrafią oddać część kompetencji specjalistom samemu uwalniając swój czas na ważniejsze zadania.
Zlecanie pracy przez abdykację
Gerber jednak i tu rozróżnia dwa style. Można zlecać pracę albo przez abdykację albo przez delegację. Pozwól, że znów wrócę na chwilę do przykładu z zakładem fryzjerskim. To pierwsze podejście oznacza, że zatrudniasz osobę, która ma cię odciążyć od wszystkiego co nie jest związane ze strzyżeniem ludzi. Ma być twoją prawą ręką. Jednak nie przekazujesz mu czego oczekujesz, liczysz tylko, że zadania których nie lubisz wykonywać znikną Ci sprzed oczu. A jak to się stanie? Już pracownika w tym głowa. To jest właśnie zlecanie pracy przez abdykację. Nie przekazujesz wartości, oczekiwań jak ma być wykonana praca i z czego będziesz rozliczał. Ma być i już. Po to zatrudniasz człowieka, żeby Ci to ogarnął, a nie żebyś musiał mówić mu co ma robić. I to działa, Twój pracownik zamawia kosmetyki, dba o reklamę, z czasem dopuszczasz go do finansów i robi rozliczenia z biurem rachunkowym. Zatrudnia nowych pracowników, żeby firma szybciej rosła. Można powiedzieć, że ogarnia firmę za Ciebie. A Ty z kolei znów masz spokój – robisz to co kochasz, strzyżesz ludzi.
Tylko co w sytuacji gdy Twoja prawa ręka odejdzie z pracy? Wszystko znów wróci do Ciebie, a pracownicy, których słabo znasz, albo którzy być może nawet Cię nie znają lub nie wiedzą że Ty jesteś ich szefem zostają w chaosie. Nie masz pojęcia kto się czym zajmuje, jak Twoja prawa ręka rozdzielała pracę itp. Działało? Działało. Więc nie wnikałeś. A ludzie, to byli de facto pracownicy Twojej byłej prawej ręki. Firma zaczyna sypać się jak domek z kart, pracownicy odchodzą, zostajesz znów sam z ręką w nocniku.
Zlecanie pracy przez delegację
A teraz druga sytuacja. Na samym początku działalności rozpisujesz sobie jak chciałbyś, żeby wyglądała struktura Twojej firmy. Jakie działy mają się w niej znajdować, kto za co odpowiada i przed kim raportuje. Niedorzeczne? Tak może Ci się wydawać bo na początku wszędzie wpisujesz swoje imię i nazwisko. W końcu jesteś soloprzedsiębiorcą i sam ogarniasz swoją firmę. Mimo wszystko rozpisujesz sobie (na piśmie) jak ma wyglądać proces sprzedaży, w jaki sposób obsługujesz klientów, o co ich pytasz, jak się ubierasz, jakich kosmetyków używasz, jaka jest struktura kampanii reklamowych, a nawet to, ile przychodu przeznaczasz na reklamę i inwestycje. W ten sposób tworzysz obszary kompetencji i w momencie, gdy Twoja firma zacznie rosnąć i będziesz zatrudniał kolejne osoby, to w kolejnych okienkach w Twoim schemacie po prostu będą zmieniały się nazwiska. Z czasem Tobie będą zostawać obszary najważniejsze z poziomu rozwoju firmy i te, które najbardziej lubisz robić. Wszystko będzie jasne i przejrzyste, a odejście kluczowej osoby nie spowoduje załamania się Twojej firmy i cofnięcia jej w rozwoju.
Na pewno chcesz być przedsiębiorcą?
Jeśli nie czujesz że ta druga droga jest dla Ciebie, to może lepiej jest zostać pracownikiem u kogoś i skupić się na robieniu tego, co sprawia Ci prawdziwą przyjemność? A jeśli chcesz dorobić pracując na kilku frontach, są na rynku dostępne inne formy jak umowa – zlecenie czy umowa o dzieło. Nie trzeba od razu zakładać firmy.
I to nie jest wcale tak, że prawdziwie szczęśliwi na rynku pracy są tylko przedsiębiorcy i że posiadanie własnej firmy to jedyna droga do osiągnięcia sukcesu. Nie każdy ma w sobie smykałkę do tworzenia planów, wymyślania, budowania i rozpisywania strategii. Można spełniać się jako specjalista w swojej dziedzinie, szlifować swoje umiejętności i być coraz lepszym pracując dla kogoś. Masz wtedy więcej czasu żeby skupić się na tym co naprawdę lubisz robić, a nad tym, żeby system działał niech łamią sobie głowy inni. Musisz jednak trafić na uczciwego szefa, który wraz z rozwojem Twoich umiejętności i widząc jaką wartość generujesz dla jego firmy będzie potrafił wynagrodzić to, że coraz więcej dla niego zarabiasz.
I mimo, że sam z pracy na etacie na rzecz kontraktów B2B zrezygnowałem już jakiś czas temu, to dopiero po dwukrotnym przeczytaniu książki „Mit Przedsiębiorczości” dostrzegłem różnicę pomiędzy posiadaniem firmy a byciem właścicielem miejsca pracy. Choć formalnie wszyscy jesteśmy przedsiębiorcami, to faktycznie to są dwa zupełnie różne światy.
Do którego jest Ci najbliżej? Daj znać w komentarzu.
