Marketing

Sztuczna inteligencja w małej firmie

Ten wpis na blogu pozwól, że zacznę inaczej niż zwykle, bo od adnotacji. Niniejszy wpis powstał przy pomocy sztucznej inteligencji. Aby pokazać Wam, jak zaawansowane są dziś już modele językowe AI poprosiłem Chata GPT o napisanie artykułu na temat zastosowania sztucznej inteligencji w małej lokalnej firmie. Poniższa treść ma więc można powiedzieć dwóch (dwoje?) autorów.

Jaka jest definicja sztucznej inteligencji i zastosowania w marketingu

Sztuczna inteligencja (AI) to dziedzina informatyki zajmująca się tworzeniem systemów mających za zadanie udoskonalenie procesów tak aby działały one lepiej, szybciej i bardziej efektywnie. W marketingu, sztuczna inteligencja może być wykorzystana m.in. do poprawy efektywności kampanii reklamowych, personalizacji ofert, automatyzacji powtarzalnych zadań czy analizy danych.

Jak dokładnie AI może nam w tym pomóc? Wykrywając wzorce zachowań sztuczna inteligencja jest w stanie zarekomendować produkty czy rozwiązania lepiej dopasowane do potrzeb klienta, co może sprawić, że personalizacja ofert wejdzie na jeszcze wyższy poziom niż obecnie.

Jak pokazuje przykład niniejszego wpisu sztuczna inteligencja może pomóc też w zbieraniu danych do artykułów, pomóc w pisaniu treści do social media, tworzeniu briefów do publikacji uwalniając tym samym nasz czas na bardziej kreatywne zajęcia. Narzędzia oparte na sztucznej inteligencji to jednak nie tylko automatyzacja procesów, to też pomoc w analizowaniu danych na przykład z kampanii reklamowych, dzięki czemu łatwiej jest potem wyciągać wnioski i rozumieć naszych klientów.

Warto jednak pamiętać, że sztuczna inteligencja nie jest rozwiązaniem na wszystkie problemy związane z marketingiem. Wymaga ona odpowiedniego zrozumienia i wykorzystania, aby przynieść oczekiwane korzyści.

Sztuczna inteligencja, a wsparcie w personalizacji kampanii reklamowych, automatyzacji procesów i analizie danych

Masz sklep internetowy? Sztuczna inteligencja pomoże Ci poznać preferencje Twoich klientów dzięki informacjom o ich zachowaniach, historii zakupów czy preferencjach. Duże zbiory danych nie są dla niej problemem w przygotowaniu informacji, na podstawie których będziesz mieć możliwość wyciągania lepszych dla swojego biznesu wniosków. Co więcej sztuczna inteligencja to “bestia”, która posiada algorytmy uczenia maszynowego. Dzięki temu “karmiąc ją” danymi sprawiamy, że ona cały czas się uczy – w zasadzie w czasie rzeczywistym. W ten sposób jest ona w stanie szybciej wykryć wzorce w danych dając w odpowiedzi bardziej spersonalizowaną ofertę czy wskazówki dot. ustawień kampanii reklamowych.

Jak jesteśmy przy sklepach online, to warto zaznaczyć, że algorytmy sztucznej inteligencji mogą skuteczniej pomóc w rekomendacji produktów przy zakupach, co niewątpliwie wpłynie na wartość klientów i liczbę konwersji.

Dla nieposiadających sklepów online wsparciem mogą być – inaczej, już są – chatboty obecne na rynku od dobrych kilku lat, ale z każdą kolejną generacją coraz bardziej inteligentne i coraz skuteczniej zdejmujące z pracowników obsługi klienta odpowiedzi na najczęściej powtarzające się pytania, dając im jednocześnie poczucie zaopiekowania. A dobra jakość obsługi klienta jest dla każdego biznesu jednym z kluczowych obszarów, o który należy zadbać. Utrzymać klienta często jest trudniej niż pozyskać nowego, ale to w sumie temat na zupełnie inne rozważania.

Konkretne zastosowania sztucznej inteligencji w pracy np. agencji reklamowej?

Proszę bardzo. Jednym z przykładów jest niniejszy wpis, który częściowo jest przygotowany przez Chata GPT. Moją rolą jest go zredagować, dokładnie sprawdzić, uzupełnić i nadać “ludzkiego sznytu” dla tekstu. Spora część pracy została jednak już wykonana zanim usiadłem do niego fizycznie.

Inny przykład? Słuchacie może audycji “Ekonomicznie in brief” dostępnej w podcastach od Voice House? W tych krótkich gospodarczych podsumowaniach tygodnia nie słyszymy wcale Jarosława Kuźniara, ale sztuczną inteligencję mówiącą jego głosem.

A co z analizą danych? Coraz więcej narzędzi oferuje nie tylko surowe dane na temat liczby użytkowników, wzmianek w mediach czy po prostu raportów. Już dziś wiele narzędzi jest wyposażonych w algorytmy mające za zadanie dać również konkretne wskazówki na temat tych danych. A to daje już bardziej przystępny wkład do podejmowania skuteczniejszych decyzji dla rozwoju biznesu.

Narzędzia oparte o sztucznej inteligencji i uczeniu maszynowym mają w naszym biznesie jeden cel – ułatwić podejmowanie decyzji o tym, co jest skuteczne oraz pomóc zwiększyć sprzedaż. Zaawansowane modele językowe w narzędziach typu Chat GPT uwalniają jeszcze jeden zasób – czas, który zdejmujemy powtarzalnych czynności, a który możemy poświęcić na inne zadania, albo wręcz na pracę nad firmą, a nie w firmie.

A czy są jakieś złe strony z wykorzystywania sztucznej inteligencji?

Choć wprowadzenie sztucznej inteligencji w małej lokalnej firmie przynosi wiele korzyści, bo daje dostęp do zasobów zarezerwowanych wcześniej dla dużych i bogatych organizacji. Może sprawić, że firma będzie zwinniejsza i bardziej konkurencyjna, to jednak należy pamiętać o kilku kwestiach.

Po pierwsze: Prawa autorskie. Algorytmy “karmią się” tym, co jest publicznie dostępne w internecie. Generując np. wpis na blog czy artykuł do kogo należą prawa autorskie? Do osoby, która wysyła zapytanie? Do właściciela narzędzia? Ta kwestia na pewno wymaga doprecyzowania i rozwiązania.

Po drugie: Bezpieczeństwo danych. Geneza tego zagrożenia jest podobna do przykładu powyżej. AI wymaga dostępu do dużej ilości danych, o których zbieranie, przetwarzanie i przechowywanie trzeba dbać.

Po trzecie: Nie bierzmy wyników za wyrocznię. Sztuczna inteligencja działa na podstawie algorytmów, które mogą zawierać błędy lub nieprawidłowości. Wprowadzenie takiego systemu może prowadzić do nieprawidłowych wyników lub decyzji, co może negatywnie wpłynąć na reputację firmy. Nawet bardzo cenne wskazówki jakie otrzymamy są tylko wynikiem pracy algorytmu. Pamiętajmy, że na koniec to my podejmujemy decyzję i jesteśmy za nią odpowiedzialni.

Po czwarte: Brak kontroli. Sztuczna inteligencja działa na podstawie danych i algorytmów, a nie zawsze jest możliwe dokładne zrozumienie procesu podejmowania decyzji. Małe firmy mogą mieć trudności z kontrolą działań sztucznej inteligencji i podejmowaniem decyzji na jej podstawie.

Po piąte: Brak interakcji. Sztuczna inteligencja może pomóc w automatyzacji wielu procesów, ale może również prowadzić do braku interakcji personalnej z klientami. Dla małych firm, które opierają swoją strategię na relacjach z klientami, może to być problem.

Podsumowując, wprowadzenie sztucznej inteligencji w małych firmach może być trudne i wiąże się z pewnymi wyzwaniami i zagrożeniami. Firmy muszą być świadome tych zagrożeń i przygotować się odpowiednio, aby zminimalizować ryzyko i osiągnąć korzyści z zastosowania sztucznej inteligencji.

Znamy już plusy i minusy, podjęliśmy decyzję, że chcemy spróbować. Jakie kroki należy podjąć, aby wprowadzić sztuczną inteligencję do małej lokalnej firmy?

Wprowadzenie sztucznej inteligencji do małej lokalnej firmy wymaga odpowiedniego planowania i przemyślenia. Oto kilka kroków, które należy podjąć, aby wprowadzić sztuczną inteligencję do małej lokalnej firmy:

  1. Określenie celów i potrzeb firmy – Pierwszym krokiem jest określenie celów, jakie ma osiągnąć firma dzięki wprowadzeniu sztucznej inteligencji. Czy chodzi o zwiększenie efektywności procesów, poprawę jakości usług czy zwiększenie sprzedaży? Należy też rozważyć, jakie konkretne zadania mają zostać zautomatyzowane oraz jakie problemy mają być rozwiązane za pomocą sztucznej inteligencji.
  2. Przygotowanie planu wdrożenia – Po określeniu celów, należy przygotować plan wdrożenia sztucznej inteligencji. Plan ten powinien obejmować wybór odpowiedniego oprogramowania i sprzętu, a także ustalenie harmonogramu prac i odpowiedzialności za poszczególne etapy projektu.
  3. Wybór odpowiedniego oprogramowania i sprzętu – Wybór odpowiedniego oprogramowania i sprzętu jest kluczowy dla sukcesu projektu. Należy wybrać rozwiązania, które najlepiej odpowiadają potrzebom firmy, a jednocześnie są dostępne w rozsądnej cenie.
  4. Wdrożenie systemu sztucznej inteligencji – Po wyborze oprogramowania i sprzętu, należy przystąpić do wdrożenia systemu sztucznej inteligencji. W tym etapie konieczne będzie zapewnienie odpowiedniego szkolenia dla pracowników, którzy będą obsługiwać system, a także przeprowadzenie testów i dostosowanie systemu do potrzeb firmy.
  5. Monitorowanie i analiza wyników – Po wdrożeniu systemu sztucznej inteligencji należy monitorować i analizować wyniki, aby ocenić skuteczność systemu i wprowadzić ewentualne poprawki. Należy również regularnie aktualizować system i wdrażać nowe funkcjonalności, aby zapewnić ciągły rozwój i poprawę efektywności.

Podsumowując, wprowadzenie sztucznej inteligencji do małej lokalnej firmy wymaga przemyślanej strategii i odpowiedniego planowania. Kluczowe jest określenie celów i potrzeb firmy, wybór odpowiedniego oprogramowania i sprzętu oraz odpowiednie szkolenie pracowników. Ważne jest również monitorowanie i analiza wyników, aby zapewnić ciągły rozwój i poprawę efektywności systemu.

A komu sztuczna inteligencja może zabrać pracę lub jakie zawody muszą liczyć się z tym, że czeka je zmiana?

Chat GPT twierdzi tak:

W dzisiejszych czasach rozwój technologii i postęp sztucznej inteligencji wpływa na wiele dziedzin i branż, także na zawody kreatywne. Niektóre z tych zawodów mogą stać się niepotrzebne lub wymagać zmiany w przyszłości. Oto kilka przykładów:

  1. Copywriter – Wraz z rozwojem sztucznej inteligencji, programy do pisania tekstów stają się coraz bardziej zaawansowane i są w stanie generować coraz bardziej skomplikowane teksty. Copywriterzy, którzy piszą prostsze teksty, takie jak opisy produktów czy artykuły blogowe, mogą zacząć odczuwać konkurencję ze strony sztucznej inteligencji.
  2. Projektant graficzny – Zaawansowane algorytmy do tworzenia grafiki, takie jak Generative Adversarial Networks (GAN), mogą zastąpić pracę projektantów graficznych w pewnych obszarach, takich jak projektowanie banerów reklamowych czy tworzenie grafik dla mediów społecznościowych.
  3. Fotograf – Zastosowanie robotów, które wykonują zdjęcia i filmy w niskiej jakości, mogą wpłynąć na pracę fotografów w pewnych obszarach, takich jak fotografia produktowa czy fotografia eventowa.
  4. Animator – Wraz z postępem sztucznej inteligencji, rozwija się również animacja generowana przez komputer. Algorytmy do tworzenia animacji, takie jak Deep Learning, pozwalają na tworzenie animacji w szybszym czasie i z mniejszym nakładem pracy.
  5. Dziennikarz – Wraz z rozwojem algorytmów do pisania tekstów, takich jak Narrative Science czy Automated Insights, niektóre zadania dziennikarskie, takie jak pisarstwo relacji sportowych lub biznesowych raportów, mogą być wykonywane przez maszyny.
  6. Kompozytor muzyki – W dzisiejszych czasach istnieje wiele programów, które pozwalają na tworzenie muzyki automatycznie, co może wpłynąć na pracę kompozytorów muzyki.

Ważne jest, aby zwrócić uwagę na te zmiany i dostosować swoje umiejętności do wymagań nowoczesnego rynku pracy. Niektóre z tych zawodów mogą się rozwijać i ewoluować, co oznacza, że będą wymagać innych umiejętności niż te, które były potrzebne w przeszłości. Dlatego tak ważne jest ciągłe kształcenie się i rozwijanie swoich umiejętności, aby przetrwać w świecie, gdzie sztuczna inteligencja i technologia mają coraz większe znaczenie.

Ostatni akapit to w sumie doskonała puenta do całego artykułu. Choć sztuczna inteligencja to jest trend, od którego nie uciekniemy, to pracy moim zdaniem nam nie zabraknie. Będzie ona po prostu inna. Niezależnie od tego czym się zajmujemy zadań do wykonania zawsze jest więcej niż mamy dostępnego czasu na ich realizację. Wsparcie sztucznej inteligencji sprawi jednak, że decyzje będziemy mogli podejmować bardziej przemyślane i oparte mocniej na danych niż na intuicji. Proste, powtarzalne czynności ustąpią miejsca bardziej wymagającym. Moim zdaniem też jak sztuczna inteligencja będzie coraz bardziej powszechna w biznesie, dopisek “created by human” będzie miał większą wartość dla klientów za którą będą w stanie płacić więcej.

To jest kolejny, nie wiem czy nie jeden z najważniejszych momentów na to, żeby budować markę i dbać o reputację. Od sztucznej inteligencji nie uciekniemy. Musimy zrobić wszystko, żeby ona pracowała dla nas. Wtedy o przyszłość możemy być spokojni.

Poznajmy się

Cześć, nazywam się Marcin Osiak. Od blisko dwóch dekad zajmuję się szeroko pojętym marketingiem. Mam za sobą pracę w zarówno w mediach, jak i wielu firmach, od startupów po duże globalne brandy kończąc. Od kilku lat pomagam przedsiębiorcom rozwijać ich marketing, dlatego jeśli szukasz sprawdzonego partnera, który z jednej strony podejmie się realizacji działań marketingowych dla Twojej firmy, a z drugiej podpowie jak pewne procesy poukładać żeby zwiększyć sprzedaż w swojej firmie – zapraszam.


Jak sztuczna inteligencja zmieni naszą pracę

Sztuczna inteligencja za sprawą chata GPT to temat, który od kilku tygodni w mojej bańce informacyjnej w zasadzie nie schodzi z agendy. No i wcale się nie dziwię. Jest to narzędzie, które jak tylko dojrzeje, na pewno zmieni bardzo dużo w naszym sposobie pracy. Progres jest ogromny i z każdym rokiem sztuczna inteligencja robi się coraz bardziej “inteligentna”. Jeszcze niedawno nie do pomyślenia było to, co żeby rozmawiać z czatem w naszym naturalnym języku czy żeby jakaś aplikacja generowała dla nas obrazy. A dziś ta technologia coraz bardziej zadomawia się w naszej rzeczywistości.

Sztuczna inteligencja jest na początku drogi

Choć wydawać się może, że sztuczna inteligencja jest cholernie inteligentna, to da się zauważyć, że jest to narzędzie będące jeszcze w wieku dziecięcym. Zobaczcie poniżej. Impreza nigdy się nie odbyła, zdjęcia zostały wygenerowane przez sztuczną inteligencję. Jednak jak się przyjrzycie detalom nie wszystko jest takie jak powinno

Podobnie Chat GPT. Dziś jeszcze robi dużo błędów, gada głupoty, jednak robi to z ogromnym przekonaniem. Nie wolno więc brać za pewnik informacji, które otrzymujemy

A teraz pomyślcie sobie co to będzie, jak produkt “dojrzeje”? Czy czeka nas takie połączenie z technologią jak przedstawione w firmie “Her” z 2013 roku o związku samotnego mężczyzny i systemu operacyjnego?

Sztuczna inteligencja w biznesie

No dobrze, zejdźmy na ziemię. Rozważaniem przyszłości niech zajmą się futorologowie oraz dziennikarze. My jesteśmy prostymi przedsiębiorcami. Dlatego w naszych dzisiejszych rozważaniach chciałbym skupić się bardziej w jaki sposób sztuczna inteligencja może wpłynąć na nasze małe biznesy. Widzę co najmniej kilka kierunków, w których to narzędzie może być przydatne.

Najpierw w czym może nam pomóc:

Sztuczna inteligencja już dziś jest bardzo dobrze wytrenowana. Mimo błędów jakie wciąż robi, jak poprosisz ją o dokończenie przysłowia Nie taki diabeł straszny, to w 99 proc. przypadków dopisze prawidłowo “jak go malują”. Mimo, że nie zna kontekstu ani nie rozumie co to oznacza. Po prostu wie, że tak powinno być. Sztuczna inteligencja tworzenie treści i swój trening opiera na modelach językowych, dlatego jak trzeba, to napisze ofertę językiem korzyści, coś przetłumaczy czy poda 20 powodów dla których warto prowadzić biznes. Te odpowiedzi jednak nie opierają się na zrozumieniu, a są wynikiem treningu i skomplikowanych obliczeń.

Podobnie jest z programowaniem. I choć na tym się nie znam, a kod to dla mnie język obcy, to wielu ekspertów podkreśla, że sztuczna inteligencja to też ułatwienie pracy dla programistów. Jak trzeba to napisze kod na stronę internetową albo pomoże zakodować jakąś jej sekcję. Możemy jej powiedzieć na przykład “zakoduj podstronę z ofertą w języku x” i w odpowiedzi otrzymamy kod.

A jak tworzysz obrazy czy wideo, to sztuczna inteligencja również i w tym Ci pomoże. Obrazki pokazywałem kilka akapitów wyżej. W wideo zastosowań jest znacznie więcej. Najbardziej przydatnym w mojej ocenie jest wsparcie w tłumaczeniu na obce języki. Teraz jest tak, że jak chcesz dotrzeć z przekazem do klientów na przykład w Hiszpanii, to do filmu na YouTube dodajesz hiszpańskie napisy lub dogrywasz ścieżkę z lektorem. A teraz wyobraź sobie, że dzięki wsparciu sztucznej inteligencji Ty sam zaczniesz mówić po hiszpańsku.

Zastosowań sztucznej inteligencji jest znacznie więcej. Chociażby w edukacji czy medycynie. Tu podałem tylko pierwsze z brzegu przykłady jakie przyszły mi do głowy z perspektywy swojego biznesu. Pewnym jest, że dzięki narzędziom opartym o sztuczną inteligencję firmy będą w stanie zaoszczędzić masę pieniędzy, a rozwiązania, które dotąd były zarezerwowane dla podmiotów z naprawdę dużymi budżetami z czasem się upowszechnią.

Medal jednak zawsze ma dwie strony. Sztuczna inteligencja czy Chat GPT to nie tylko dobro czy ułatwienie w pracy. To też kilka zagrożeń, które dostrzegam dla naszych biznesów.

Po pierwsze – wielu specjalistów będzie musiało dostosować się do nowej rzeczywistości. Jeśli wydawało się komuś, że do końca życia będzie copywriterem albo grafikiem, to cóż. Być może będzie, ale ta rola będzie wyglądała zupełnie inaczej. Nie będzie już musiał pisać od początku do końca, a jego rolą będzie bardziej poprawianie i redagowanie tekstów tworzonych przez sztuczną inteligencję, żeby nadać jej „ludzki charakter”. Najlepsi copywriterzy, którzy dostosują się do zmian, albo zaproponują swój unikalny styl, za który firmy będą w stanie zapłacić przetrwają. Inni, którzy zajmują się “prostym klepaniem tekstów” będą pewnie musieli poszukać sobie innego zajęcia.

Po drugie – treści tworzone przez sztuczną inteligencję – jeszcze moim zdaniem przez długi czas bez specjalnego wysiłku będzie można odróżnić od tych pisanych od początku do końca przez ludzi. I z jednej strony contentu będzie więcej, z drugiej będzie on marnej jakości i szum informacyjny może tylko się pogłebić. Będziemy więc zalewani jeszcze większą masą niskiej jakości contentu. Inną sprawą jest to, jak wyszukiwarki podejdą do takich treści i czy nie będą obniżać rankingu stron, których treści są wygenerowane automatycznie. Już dziś widzimy pierwsze oznaki tego, że Google nie lubi się z Chatem GPT.

Po trzecie – tu moim zdaniem czycha na nas duże niebezpieczeństwo. Musimy być jeszcze bardziej czujni. Technologia deep fake coraz lepiej sobie radzi z podmienianiem twarzy. A teraz wyobraź sobie, że poza wygenerowanym obrazem bliskiej Ci osoby słyszysz jeszcze jego głos. Jak odróżnić prawdziwą osobę od “podrobionej”? Już widzisz do czego zmierzam? 

Obecnie jesteśmy na etapie zafascynowania technolgią, jak na początku XXI wieku byliśmy zafascynowani pierwszymi smartfonami. Niemniej moim zdaniem jest szalenie ważne, żeby edukacja i prawo w tym przypadku nadążała za technologią. Potrzebna jest co najmniej szeroka kampania edukacyjna, która pokaże wszystkim zarówno szanse jak i zagrożenia płynące z rozwoju sztucznej intelogencji. W przeciwnym razie będziemy często czytać w mediach kryminałki na temat oszustw i kradzieży, przed którymi osobom nie będącym na bieżąco z nowinkami technologicznymi trudniej będzie się ustrzec.

Sztuczna inteligencja to temat, którego w żaden sposób nie da się ominąć. Z czasem będzie wpływać na coraz kolejne obszary naszego życia i stanie się integralną częścią pracy. Uczmy się jej, ale miejmy z tyłu głowy również drugą stronę medalu. Moim zdaniem pracy nam nie zabraknie, jednak – podobnie jak podczas innych rewolucji – za kilka, kilkanaście lat będzie ona wyglądała zupełnie inaczej od obecnej. Zawsze jest co robić, a pracy tylko przybywa. Jednak ona wciąż się zmienia. A nam nie zostaje nic innego, jak dostosować się do nadchodzącej przyszłości.

Poznajmy się

Cześć, nazywam się Marcin Osiak. Od blisko dwóch dekad zajmuję się szeroko pojętym marketingiem. Mam za sobą pracę w zarówno w mediach, jak i wielu firmach, od startupów po duże globalne brandy kończąc. Od kilku lat pomagam przedsiębiorcom rozwijać ich marketing, dlatego jeśli szukasz sprawdzonego partnera, który z jednej strony podejmie się realizacji działań marketingowych dla Twojej firmy, a z drugiej podpowie jak pewne procesy poukładać żeby zwiększyć sprzedaż w swojej firmie – zapraszam.


6 powodów, dla których warto posiadać własną stronę internetową

Jakiś czas temu popełniłem wpis o tym, czy pisanie bloga ma jeszcze sens. Dziś, z okazji premiery nowej odsłony mojej strony internetowej chciałbym Wam napisać niejako kontynuację tego tematu i przedstawić 6 powodów, dla których moim zdaniem każdy przedsiębiorca powinien posiadać swoją stronę internetową.

Po pierwsze: Bezpieczeństwo.

Nie raz i nie dwa widziałem sytuację, że z niewiadomych przyczyn, albo bardzo mglistych powodów profile w mediach społecznościowych były blokowane. Poza tym, choć mówiłem i pisałem o tym już wielokrotnie, trzeba mieć świadomość, że profile w mediach społecznościowych nigdy nie są i nigdy nie będą nasze. Strona www z kolei – dopóki opłacasz domenę i serwer, dopóty możesz ją mieć.

Po drugie: Zasięg

W teorii media społecznościowe pozwalają w łatwiejszy sposób dotrzeć do potencjalnych klientów. W praktyce jest co coraz trudniejsze i bez wsparcia się budżetami reklamowymi praktycznie niewykonalne. Po latach przyzwyczajania nas do siebie obecnie największe platformy są na etapie “strzyżenia”. Dodatkowo ciągłe zmiany algorytmu sprawiają, że praktycznie cały czas trzeba uczyć się nowych sposobów na dotarcie użytkowników. Własna strona internetowa co prawda nawet tego nie oferuje na początku, niemniej regularnie aktualizowana i dająca użytkownikom odpowiedzi na najważniejsze dla nich kwestie z czasem odwdzięczy się przyciąganiem nowych użytkowników.

Niedawno wpadłem w sieci na bardzo ciekawą grafikę (niestety nie pamiętam autora). Moim zdaniem idealnie oddaje to, jak wyglądają dziś zasięgi w social media

Po trzecie: Koszt

Media społeczościowe są darmowe tylko w teorii. To, że nie płacimy za nie złotówkami nie znaczy, że nic nas nie kosztują. Media społecznościowe kosztują więcej, niż może się wydawać. Przede wszystkim czas. Jeśli jesteś fryzjerem, kosmetyczką, prowadzisz małą gastronomię albo inny specjalistyczny biznes, na pewno wolisz spędzać czas na realizowaniu usług dla swoich klientów, zamiast spędzać długie godziny w mediach społecznościowych na próbie przebicia się do użytkowników. Zastanów się, co jest dla Ciebie ważniejsze, Twój czas, czy budżet jaki możesz przeznaczyć na dotarcie do użytkowników naprawdę zainteresowanych Twoją ofertą?

Po czwarte: Wiedza

Własna strona internetowa, jeśli zainstalujesz na niej kody śledzące da Ci z miejsca dużo więcej możliwości pozyskiwania klientów na Twoje usługi. A nawet jeśli nie od razu klientów, to możesz się dużo dowiedzieć o odwiedzających Twój serwis. Mając odpowiednio ustawione trackery i narzędzia analityczne wiesz nie tylko ilu użytkowników odwiedza Twoją stronę oraz skąd oni pochodzą, ale możesz bardzo dokładnie zbadać co oni u Ciebie robią, jakie guziki klikają itp. Mając taką wiedzę możesz potem skuteczniej kierować odpowiednie komunikaty do odpowiednich osób.

Po piąte: Swoboda

Nigdy nie wiesz, która Twoja treść podpadnie algorytmom i ograniczą Ci zasięg albo odrzucą reklamy. Czasem zwykłe CTA (wezwanie do akcji) może zostać uznane za dyskryminację, albo zdjęcie za niestosowne, choć pokazuje Twoje produkty i usługi. Czasem raz wyemitowana reklama po wprowadzeniu do niej poprawek dostaje blokadę. Algorytmy mediów społecznościowych oraz systemów weryfikacji reklam mogą przysporzyć sporych kłopotów i żeby być skutecznym, trzeba naprawdę sprawnie poruszać się po narzędziach. Na swojej stronie internetowej, jeśli nie robisz nic nielegalnego oczywiście, możesz swobodnie umieszczać treści i swoją ofertę bez obawy o to, że podpadniesz pod jakiś algorytm, który ją zablokuje.

Po szóste: Elastycznośność

Powyższe punkty nie miały na celu zniechęcić Ciebie do działań w mediach społecznościowych. Wręcz przeciwnie, trzeba tam być, bo tam są użytkownicy. Warto jednak znać ich mocne i słabe strony. Cały czas spotykam na swojej drodze firmy, które nie posiadają własnej strony internetowej. W mojej ocenie myślenie o działaniach promocyjnych warto od tego właśnie zacząć. Strona internetowa winna jawić się jako hub, centralne miejsce w sieci, w którym zbiegają się wszystkie działania marketingowe. To moim zdaniem powinna być podstawa myślenia o budowaniu wizerunku, a także pozyskiwaniu nowych klientów.

Zaczynając rozmowy z klientami, od tego bardzo często zaczynam. Bo wizytówka w Google Moja Firma, profil na Instagramie, strona na Facebooku – to wszystko jest ważne, kluczowe nawet bym napisał. Jednak dobrze jest mieć władzę nad swoją firmą w sieci oraz wiedzę o użytkownikach, którzy nas odwiedzają. Strona internetowa to nie przeżytek. To moim zdaniem obowiązkowy element wizerunku każdej firmy, która chce się rozwijać

A jakie jest Twoje zdanie w tym temacie? Daj znać w komentarzu.

Poznajmy się

Cześć, nazywam się Marcin Osiak. Od blisko dwóch dekad zajmuję się szeroko pojętym marketingiem. Mam za sobą pracę w zarówno w mediach, jak i wielu firmach, od startupów po duże globalne brandy kończąc. Od kilku lat pomagam przedsiębiorcom rozwijać ich marketing, dlatego jeśli szukasz sprawdzonego partnera, który z jednej strony podejmie się realizacji działań marketingowych dla Twojej firmy, a z drugiej podpowie jak pewne procesy poukładać żeby zwiększyć sprzedaż w swojej firmie – zapraszam.


Poznaj wzór na tworzenie skutecznych treści

Jak myślisz, co łączy Avatara, Gwiezdne Wojny, Bruce`a Wszechmogącego i Django? Odpowiedź poznasz na końcu tego tekstu. Najpierw jednak pokażę Ci, że nawet tak kreatywne zajęcie jakim jest tworzenie treści można zamknąć w specjalnym wzorze, który zwiększa szansę na to, że teksty będą skuteczniejsze.

No to zaczynamy.

Kto jest bohaterem?

To bardzo dobre pytanie. A jednocześnie kluczowa informacja jaką trzeba ustalić. Tworząc treści musimy określić bohatera, najważniejszą osobę wokół której będzie kręcić się cała narracja. Jak myślisz, w treściach na Twojej stronie internetowej kto jest bohaterem? Ty i Twoja firma? Czytając wiele treści, w szczególności podstron “o nas” czy “o firmie” można odnieść takie właśnie wrażenie.

Czy tak jest w istocie? No cóż. Nie. Dla Ciebie jest przewidziana inna rola, ale o tym kawałek dalej…

Bohaterem historii na Twojej stronie internetowej jest Twój Klient. Kropka.

Jaki ma problem?

Użytkownik wchodzi na Twoją stronę internetową po coś. Szuka rozrywki, wiedzy, jakiegoś produktu czy rozwiązania dla swojego problemu. Cokolwiek by to nie było, on do Ciebie trafia bo chce czegoś dla siebie, a nie po to, żeby połechtać Twoje ego czy podbić statystyki. Ty z kolei musisz wcześniej odpowiednio zaadresować ten problem w narracji na swojej stronie internetowej. Użytkownik, który odwiedza Twoją stronę internetową ma mieć poczucie, że jest we właściwym miejscu.

Dobrze zaadresowany problem Klienta to drugi klucz do stworzenia skutecznych treści.

Spotyka przewodnika, który wręcza mu mapę

I to jesteś Ty. Bohaterem jest Klient, a Ty jego przewodnikiem. On szuka problemu, a Ty dajesz mu rozwiązanie. Pokazujesz ścieżki, wskazujesz odpowiednie produkty. Dajesz mu dokładnie to, po co przyszedł. Sposobów na to jest bez liku. Czy to będzie wiedza zawarta w artykułach na firmowym blogu, dostęp do wersji demo narzędzia czy coś innego. Wszystko zależy od specyfiki Twojej branży i produktu. Użytkownik ma poczuć w jaki sposób dzięki Tobie rozwiąże swój problem. W kilku prostych krokach zawieramy odpowiedź na zaadresowany wcześniej problem z jakim mierzy się klient.

Do klienta jednak mówimy bezpośrednio i na końcu wzywamy go do konkretnego działania. Mapa ma być precyzyjna, dlatego użytkownikowi trzeba bardzo dokładnie powiedzieć co ma zrobić, żeby rozwiązać swój problem.

Zapobiega katastrofie i kończy się sukcesem

Klient ma mapę, wie co ma zrobić, ale to nie oznacza wcale że jesteśmy już na końcu naszej opowieści. Musimy jeszcze klienta przekonać do tego, że mapa, którą otrzymał jest naprawdę dobra i dzięki niej uniknie katastrofy, a jego działanie zakończy się sukcesem.

Czyli przekładając z polskiego na nasze musimy powiedzieć klientowi konkretnie co straci, jeśli nie skorzysta z Twojego produktu i / lub co zyska jeśli się na to zdecyduje. I tu znów zestaw korzyści zależy od wielu czynników, może to być oszczędność czasu, pieniędzy, zapanowanie nad chaosem, poukładanie procesów, pozyskanie nowych klientów i wiele więcej. Dajemy klientowi konkretne powody do tego, żeby skorzystał z mapy. Dajemy też klientowi konkretne informacje co straci, jeśli tego nie zrobi.

Następuje zmiana u bohatera

Zbliżamy się powoli do końca. Jak klient się czuł przed skorzystaniem z Twojego produktu, a jak czuje się teraz? Jak realnie zmienił się jego biznes? W ten właśnie sposób domykamy naszą historię i pokazujemy klientowi jak realnie zmieni się jego życie, jego biznes, gdy usuniemy z jego drogi przeszkodę, z którą się mierzył. Można to zrobić poprzez publikowanie raportów, rozmów / wywiadów z klientami, case study czy referencji. Narrację domykamy wykorzystując takie elementy, które potwierdzą realne zmiany u klientów dzięki zastosowaniu naszych produktów.

Tylko tyle i aż tyle. Stawiamy klienta w centrum oraz budujemy wokół niego opowieść. W ten sposób zyskujemy większą kontrolę nad narracją i możemy prowadzić użytkownika krok po kroku do miejsca, do którego chcemy. Władza jest po naszej stronie.

A jaki to ma związek z filmami?

No to wracamy do pytania z pierwszego akapitu niniejszego tekstu. Co łączy wymienione wyżej filmy? Otóż jest to schemat, na podstawie którego został napisany do nich scenariusz.

Schemat, który opisałem w poprzednich akapitach dotyczy zarówno scenariuszy filmowych, jak i wszystkich innych treści, na przykład tych na stronach internetowych. Ten schemat od wielu lat jest obecny na całym świecie, a co najważniejsze działa i jest skuteczny. A jak to wygląda w praktyce? Proszę bardzo:

UWAGA MOGĄ POJAWIĆ SIĘ SPOJLERY

Weźmy Django.

Kto jest bohaterem: Niewolnik Django

Jaki ma problem: Chce odnaleźć swoją żonę.

Spotyka przewodnika: Dr. King Schultz

Który wręcza mu mapę: Schultz uwalnia Django i pokazuje jak wygląda życie wolnego człowieka oraz łowcy nagród. Razem szukają jego żony.

Zapobiega katastrofie i / lub kończy się sukcesem: Django odnajduje żonę

Zmiana u bohatera: Django nie jest już zastraszonym niewolnikiem, tylko pewnym siebie wolnym człowiekiem.

Przypadek? 😉 No to łap jeszcze jedno potwierdzenie. Avatar.

Kto jest bohaterem: Jake Sully

Jaki ma problem: Jest sparaliżowany, dzięki misji, na którą dostaje się przypadkiem po śmierci swojego brata bliźniaka ma szansę odzyskać możliwość chodzenia

Spotyka przewodnika: Neytiri

Który wręcza mu mapę: Neytiri pokazuje Jakeowi zwyczaje swojego ludu, przez szkolenie sprawia, że Jake staje się członkiem ludu Navi.

Zapobiega katastrofie / kończy się sukcesem: Jake pomaga ludowi Na`vi odeprzeć atak przybyszów z ziemi, którzy pojawili się na Pandorze w celu poszukiwania surowców naturalnych, których zaczyna już brakować na ziemi.

Zmiana u bohatera: Jake Sully z komandosa bezmyślnie wykonującego rozkazy staje się jednym z Na`vi i przyłącza się do walki o obronę Pandory. Odkrywa, że ludzie przybyli na tę planetę czynić zło i staje na czele armii obrońców.

Podsumowanie

Skoro w Hollywood ten schemat od wielu lat się sprawdza, to czemu nie ma zadziałać również u Ciebie? I z takim pytaniem Cię dziś zostawiam. A nawet więcej. Mam dla Ciebie rozwiązanie. Skontaktuj się ze mną, to napiszę dla Ciebie treści, które sprzedają.

Jeśli czytasz to zdanie to dziękuję Ci bardzo za dotarcie do końca. No i jeżeli ta treść okazała się dla Ciebie wartościowa, podziel się nią ze znajomymi.

Zapraszam też do obserwowania mnie w mediach społecznościowych: TwitterInstagram, LinkedinFacebook.

Poznajmy się

Cześć, nazywam się Marcin Osiak. Od blisko dwóch dekad zajmuję się szeroko pojętym marketingiem. Mam za sobą pracę w zarówno w mediach, jak i wielu firmach, od startupów po duże globalne brandy kończąc. Od kilku lat pomagam przedsiębiorcom rozwijać ich marketing, dlatego jeśli szukasz sprawdzonego partnera, który z jednej strony podejmie się realizacji działań marketingowych dla Twojej firmy, a z drugiej podpowie jak pewne procesy poukładać żeby zwiększyć sprzedaż w swojej firmie – zapraszam.


laptop, tablet, aparat, content marketing

W content marketingu jest za dużo contentu, a za mało marketingu

laptop, tablet, aparat, content marketing

W content marketingu jest za dużo contentu, a za mało marketingu. Mniej więcej takie zdanie usłyszałem niedawno w jednym z podcastów. Utkwiło mi ono w pamięci bo dużo niestety w tym prawdy. Dlatego też postanowiłem napisać na ten temat kilka zdań.

Choć definicja content marketingu mówi jasno, że opiera się on na tworzeniu, publikacji i dystrybucji przydatnych użytkownikom treści, to mam wrażenie, że ten ostatni aspekt jest często pomijany. Samo napisanie artykułu, nakręcenie i wpuszczenie do sieci filmu czy zrobienie zdjęć nie sprawi, że klienci będą to widzieć. Musimy jeszcze zadbać o to, żeby ten materiał odpowiednim osobom pokazać. A z jak dużą konkurencją mamy tu do czynienia? Na samym tylko YouTube co minutę jest dodawanych 500 godzin nowych filmów. Widzisz już więc o jakiej skali mowa?

Czym jest, a czym nie jest content marketing?

Ta forma marketingu jest bardzo wymagająca, jednocześnie dla tych, którzy wytrwają w dłuższej perspektywie okazuje się bardzo skuteczna.

Na koniec dnia zazwyczaj wygrywa ten, kto ma ciekawszą historię do opowiedzenia.

Bo zobacz, obiektywnie patrząc, sprzętowo Apple wcale nie jest najlepszym sprzętem na rynku. Steve Jobs był z kolei mistrzem w opowiadaniu historii, co niewątpliwie miało ogromny wpływ na miejsce w którym marka się dziś znajduje. Apple to – o ile nie pierwsza, to na pewno jedna z pierwszych marek na świecie, która poza klientami ma również swoich wyznawców.

W kwestii promowania technologii to w sumie do dziś tak często jest, że producenci sprzętów skupiają się na megabajtach, ramach, pikselach itp. Choć szczegóły techniczne są istotne, to to są rzeczy, które zwykły użytkownik dopiero na późniejszym etapie rozważa i porównuje, bo zwyczajnie się na tym nie zna. Dla niego ważne jest, żeby sprzęt robił ładne zdjęcia, nie zawieszał się podczas pracy, był szybki, płynny itp. Katalog potrzeb każdy ma swój, a parametry techniczne to raczej dół listy.

Czy widziałeś w jakiejś prezentacji, albo reklamie Apple, żeby na technikaliach skupiał się przekaz? Ta firma idealnie odrobiła swoją lekcję i dziś stanowi niewątpliwie wzór do naśladowania. Oni wiedzą, że żeby odnieść sukces ważne jest coś innego. To jest użyteczność. To się liczy dla użytkownika najbardziej. Dziś jeszcze do tej listy można dopisać dbanie o bezpieczeństwo użytkowników.

A nawet jak w reklamach pojawiają się jakieś dane techniczne, to są one tłumaczone na „ludzki język”. Zresztą zobacz:

https://www.youtube.com/watch?v=FT3ODSg1GFE

Jaki to jest wartościowy content?

Dla jasności. Nie każdy przekaz jaki wychodzi z firmy to content marketing. Ten powinien spełniać określone warunki. Oto 6 wskazówek:

Po pierwsze:

Jest użyteczny. Content marketing ma dawać wiedzę, odpowiedź na pytanie, rozwiązanie problemu. A produkt czy usługa to tło, narzędzie do rozwiązania. Wszystko w myśl zasady, że klient nie chce kupić młotka, on chce wbić gwóźdź.

Po drugie:

Jest oryginalny i konkretny. Wyszukiwarka Google użytkownikom za każdym razem próbuje zwrócić jak najbardziej trafne i wartościowe odpowiedzi na ich zapytania. Dlatego powielanie ciągle tych samych treści niekoniecznie jest w tym przypadku dobrym pomysłem.

Po trzecie:

Daje odpowiedzi. Jest to można powiedzieć rozwinięcie poprzednich punktów. Użytkownik, który szuka czegoś w Google zazwyczaj chce to znaleźć szybko, dlatego treści powinny być skonstruowane tak, żeby od razu było wiadomo “kto zabił”. Jeśli coś będzie zawiłe i niezrozumiałe, albo trudno dostępne na stronie internetowej, to z dużym prawdopodobieństwem stracimy użytkownika, bo nie będzie chciało mu się szukać. Wejdzie w kolejny link z wyników wyszukiwania.

Po czwarte:

Jest wiarygodny. Na to jednak trzeba sobie zapracować. Nie zrobisz tego dając swoim odbiorcom niesprawdzone albo powierzchowne informacje. Stań się dla nich wartościowym źródłem informacji, a z czasem oni Ci się odwdzięczą.

Po piąte:

Jest angażujący. Opowiedz swoim użytkownikom dobrą historię, skłoń ich do przemyślenia jakichś kwestii, zmuś do dyskusji. Badania dowodzą, że treści, które nas angażują zapamiętujemy nawet 22 razy lepiej niż suche informacje. No i bądź aktywny w komentarzach. Nie zostawiaj reakcji użytkowników bez odpowiedzi. Jeśli pod treściami jest jakieś życie, to tylko lepiej. Warto to wykorzystać.

Po szóste:

Jest aktualny. To bardo ważne żeby dawać użytkownikom zawsze świeże informacje. A to jest istotne z kilku powodów. Po pierwsze – nauczysz użytkowników, że stanowisz wiarygodne źródło informacji, po drugie aktualne treści są wyżej pozycjonowane w Google i zyskasz większą szansę przebicia się ze swoim przekazem.

Skuteczne sposoby na promocję treści

No tak, ale ten tekst podobnie jak wiele innych materiałów dot. content marketingu skręca w stronę tworzenia treści. A nie na tym dziś chciałem się skupić. Jak przygotować strategię content marketingową i tworzyć angażujące treści napiszę następnym razem. Tymczasem wracam do najczęściej pomijanego aspektu content marketingu – promocji treści.

A tych jest naprawdę wiele. Samo wrzucenie linka do wpisu na blogu czy odesłania do filmu na YouTube w firmowe kanały social media to zdecydowanie za mało. A niestety wiele firm dziś na tym poprzestaje. Co można zrobić z treścią, żeby dotarła do jak największej grupy odbiorców? Poniżej lista darmowych i płatnych sposobów na dystrybucję contentu.

Promuj w prywatnych kanałach social media

Zaczynam z grubej rury, wiem. Ale do dziś spotykam się z tym, że pracownicy nie chcą publikować u siebie firmowych treści. I z jednej strony rozumiem oddzielanie strefy prywatnej od zawodowej. Z drugiej strony zaś jeśli nie wstydzimy się tego gdzie pracujemy, to warto czasem udostępnić naprawdę ciekawe ze swojego punktu widzenia rzeczy. I absolutnie nie mówię tu o tym, że pojawia się nowy wpis na firmowym blogu i marketing wysyła do wszystkich maila o treści mniej więcej takiej: No to promujemy + link. Tak nie robimy. Próba zrobienia z profili pracowników tablic informacyjnych firmy na dłuższą metę zawsze przyniesie skutek odwrotny od zamierzonego. Warto dzielić się rzeczami, które i nam wydają się ciekawe. Każdy raport ma jakiegoś autora, w każdym filmie ktoś wystąpił, ktoś go nakręcił, zmontował. W wydarzeniu brały udział różne osoby i jak było fajnie, to czemu się tym nie podzielić? Chcemy czy nie w pracy spędzamy niemal 1/3 życia. To dużo, dlatego nawet statystycznie nie jest możliwe żeby absolutnie nic ciekawego nas tam nie spotkało.

A jeśli wstydzisz się miejsca w którym pracujesz, to może… czas pomyśleć o nowej pracy?

Buduj własną bazę odbiorców

Już od dłuższego czasu newslettery przeżywają swoisty renesans. Budowanie własnej bazy odbiorców to moim zdaniem powinien być jeden z kluczowych elementów strategii content marketingowej. Social media rządzą się swoimi prawami i to, że dziś coś działa nie znaczy, że za rok czy dwa nadal tak będzie. Zobacz jak topnieją zasięgi organiczne w mediach społecznościowych albo jak mocno zmienia się Instagram żeby upodobnić się do TikToka. I na to nie mamy żadnego wpływu. Dostosuj się albo zgiń. Trzeba z tych kanałów korzystać, niemniej w dłuższej perspektywie

własna baza odbiorców to jedna z najcenniejszych walut jaką może posiadać firma.

Newslettery oczywiście też powinny nieść dla użytkowników wartość, żeby zatrzymali się przy naszych treściach na dłużej, a nie tylko prześlizgnęli się przez nie.

Wykorzystuj content na różne sposoby

Masz nakręcony materiał wideo? Zrób od razu kilka formatów do wykorzystania. Krótsze, dłuższe, pasujące do specyfiki mediów społecznościowych jak i reklam płatnych na YouTube. Z artykułu czy raportu z kolei wyciągnij najciekawsze smaczki i umieść je na infografice czy przygotuj na bazie materiału serię postów do mediów społecznościowych. A jeśli materiał jest tzw. evergreenem, czyli z wiekiem nie traci na aktualności, a wiedza w nim zawarta jest wciąż aktualna, przypominaj go swoim odbiorcom raz na jakiś czas.

Skorzystaj z promocji płatnej

Dziś od tego raczej ciężko jest uciec. Nie każda treść staje się wiralem dlatego w większości przypadków trzeba szczęściu pomóc w dotarciu do nowych odbiorców. Można co prawda przyjąć zasadę, że dobra treść sama się obroni. Tylko co z tego, jeśli nie wypromowana zostanie przeczytana przez kilkadziesiąt osób? Podpompowując z wykorzystaniem nawet niewielkiego budżetu powiększamy dotarcie i jak będziemy konsekwentnie działać, to będziemy budować markę na coraz szerszych wodach. Podstawowa zasada biznesu. Żeby wyjąć, trzeba włożyć.

Twórz różne rodzaje contentu

Nagrywasz podcast? Daj użytkownikom jego transkrypcję żeby mogli przeczytać. Piszesz artykuły? Odwrotnie, nagraj również je w formie dźwiękowej i wiedo, żeby dotrzeć do większej grupy odbiorców. Wiem, że być może wymaga to wyjścia ze strefy komfortu. Ale w swojej firmie to nie Ty jesteś najważniejszy. Najważniejszy jest klient. A jeden lubi przeczytać artykuł, drugi posłuchać w formie podcastu, a jeszcze inny zobaczyć na YouTube. Czemu ograniczać im dostęp do wiedzy? Bądź tam, gdzie są Twoi odbiorcy.

Jeśli czytasz to zdanie to dziękuję Ci bardzo za doczytanie do końca 🙂 No i jeżeli ta treść okazała się dla Ciebie wartościowa, podziel się nią ze znajomymi.

Zapraszam też do obserwowania mnie w mediach społecznościowych: Twitter, Instagram, Linkedin, Facebook.

Poznajmy się

Cześć, nazywam się Marcin Osiak. Od blisko dwóch dekad zajmuję się szeroko pojętym marketingiem. Mam za sobą pracę w zarówno w mediach, jak i wielu firmach, od startupów po duże globalne brandy kończąc. Od kilku lat pomagam przedsiębiorcom rozwijać ich marketing, dlatego jeśli szukasz sprawdzonego partnera, który z jednej strony podejmie się realizacji działań marketingowych dla Twojej firmy, a z drugiej podpowie jak pewne procesy poukładać żeby zwiększyć sprzedaż w swojej firmie – zapraszam.


Zaufanie, biznes, kot

Zaufanie cenniejszą walutą niż złotówki na fakturze

Zaufanie, biznes, kot

Czym się różni sprzedawca od doradcy? Sprzedawca nie słucha klienta, tylko realizuje jeden cel – dopiąć kontrakt jak najkorzystniej dla siebie. Doradca szuka najlepszego rozwiązania dla swojego klienta. Pyta, podpowiada, drąży, aby na koniec dnia przedstawić rozwiązanie, które faktycznie spełnia jego oczekiwania. Doradca od samego początku stawia na budowanie relacji opartej na zaufaniu ze swoim klientem. Na swojej drodze często niestety spotykam się z osobami, które miały nieszczęście trafić wcześniej na sprzedawców. Czasem zaoszczędzili, czasem przepłacili, na koniec jednak często zostali bez dostępu do swoich zasobów. I gdy współpraca wygasła, tak naprawdę całą historię trzeba zaczynać niemal od nowa.

Ale nie o tym będzie wpis. Nie chodzi o niedopilnowanie zapisów umowy czy przypilnowanie tematu na koniec współpracy. Chodzi o zaufanie. Mam to szczęście, że w przeważającej większości pracuję z małymi firmami. Fryzjerzy, właściciele małej gastronomii, niewielkie firmy usługowe, itp. Te firmy to często jedna, maksymalnie kilka osób, które są dobre w tym, czym na co dzień się zajmują. Te firmy nie mają albo zasobów, albo potrzeb, żeby rozbudowywać swoje struktury o pełnoetatowych pracowników. Ba, w znakomitej większości przypadków nie byłoby zajęcia dla takiej osoby na 40 godzin w tygodniu. Dlatego taniej jest delegować pewne obszary agencjom czy freelancerom.

Obserwując małe firmy bardzo często widzę pewien wzorzec. Swoje własne zasoby kierują do tego, żeby jak najlepiej skupić się na obsłudze klienta i dostarczeniu odpowiedniej jakości produktu. Zlecając jakiś obszar „na zewnątrz” wyrzucają go ze swojej głowy. W takich firmach nie ma miejsca na raporty i sprawdzanie. Wpuszczając kogoś do swojego świata mali przedsiębiorcy wykazują się dobrą wiarą i zaufaniem, że wydelegowany obszar będzie jak najlepiej zaopiekowany z myślą o ich rozwoju.

Niestety, często okazuje się inaczej. Często jest tak, że po zakończonej współpracy nie ma dostępu do fanpage na Facebooku, nie działa strona internetowa, nikt w firmie nie ma dostępu do narzędzi Google, a historia kampanii reklamowych w Google czy na Facebooku przepadła… Często dopiero wtedy poznaje się czy osoba, z którą przedsiębiorca pracował faktycznie zabezpieczała jego interes, czy wyłącznie swój i po posprzątaniu „zabawek” zostawiła klienta z niczym…

Dlatego jeszcze raz. W biznesie – zwłaszcza w tym najmniejszym, nie mającym rozbudowanych procesów kontroli i raportowania – zaufanie jest cenniejszą walutą niż liczba złotówek na fakturze.

A jak to zaufanie wzbudzić? Pozwólcie, że podzielę się kilkoma sposobami.

  1. Słuchać i rozmawiać
    Być może jest to naleciałość z czasów pracy w mediach, jednak umiejętność zadawania pytań i aktywnego słuchania przydaje się również w biznesie. Gdy klienci czasem wyglądają jakby im było wstyd, że się nie znają na obszarze który chcą delegować, zawsze mówię, że każdy ma swoje super moce. Jeden może być świetnym fryzjerem, drugi genialnym kucharzem, trzeci cudownym fotografem. I to, że prowadzą firmy nie znaczy, że muszą znać się na księgowości czy marketingu. Żeby iść do przodu muszą znaleźć osoby, które uzupełnią niezbędne kompetencje.

    Przed pierwszym spotkaniem z klientem zawsze zakładam, że jak chce rozmawiać na temat marketingu, to ma konkretny cel biznesowy który chce osiągnąć. I niezależnie od tego jakie pytanie zada, moim zadaniem jest ten cel poznać. A potem tak poprowadzić rozmowę, żeby znaleźć to, co najważniejsze dla klienta.

    Sprzedawca na pytanie chcę Facebooka przygotowałby ofertę na prowadzenie profilu, kampanie FB Ads, moderację komentarzy itp. i bez słowa wręczył ją klientowi. Doradca spyta – A po co Panu Facebook, co chce Pan osiągnąć? I być może takie pytanie otworzy rozmowę, na końcu której okaże się, że droga do realizacji celu klienta prowadzi zupełnie inną ścieżką.

    Jako podwykonawca nie mający wpływu na proces sprzedaży uczestniczyłem w kilku takich projektach. Niedopasowanie produktu do celu bardzo często kończy się tym, że po prostu się czegoś nie dowiezie. Ale grunt, że na koniec miesiąca jest faktura – prawda? Cóż. Nie. Bo potem często się okazuje, że mamy klienta dwa razy. Pierwszy i ostatni.
  2. Zabezpieczyć interes klienta od początku
    Klient nie musi się znać na księgowości. Dlatego zatrudnia biuro rachunkowe. Nie musi znać się też na marketingu. Dlatego oddaje ten obszar w ręce podwykonawcy i nie wie często nawet jakie pytania zadać i na co zwrócić uwagę, żeby jego interes był odpowiednio zabezpieczony. To w rękach doradcy jest tak wszystko klientowi wytłumaczyć i takie przedsięwziąć kroki, żeby de facto pracował na jego zasobach, a nie budował infrastrukturę u siebie.

    Wychodzę z założenia, że to klient ma być właścicielem swojej domeny, hostingu gdzie utrzymuje stronę internetową, fanpage na Facebooku, konta Google z wizytówką, analityką czy Adsami. Osoba zajmująca się tym tematem, nawet jak musi wszystko zbudować od podstaw, powinna w mojej ocenie przenieść własność na klienta, a sama być tylko użytkownikiem.

    Swoich klientów też zawsze gorąco zachęcam do tego, żeby spróbowali poznać chodź podstawy marketingu. Nawet jak wiedzą, że nie będą się tym sami zajmowali, będą czuć się pewniej mając świadomość na co zwracać uwagę rozmawiając z agencjami czy freelancerami, czy o co ich pytać i z czego rozliczać. Dlatego na szkolenia które prowadzę, oprócz pracowników mających na co dzień zajmować się danym obszarem, zapraszam również ich szefów.

    Moim zdaniem warto doprowadzić do tego, że od początku z klientem mówimy jednym językiem i dążymy do tych samych celów.

  3. Pomóż, a nie sprzedaj
    W każdym swoim bio piszę, że moje biznesowe motto brzmi: „klient nie chce kupić młotka, on chce wbić gwóźdź”. Prowadzenie biznesu w oparciu o to zdanie jeszcze nigdy mnie nie zawiodło. Gdy przedsiębiorca zgłasza się z problemem, moim zadaniem nie jest zrobienie wszystkiego, żeby coś ode mnie kupił. Tak zrobiłby sprzedawca. Moim zadaniem jest znalezienie najlepszego rozwiązania dla klienta, nawet jak się okazuje, że nie leży ono w moich kompetencjach i muszę jego sprawę przekazać komuś innemu. Takie zachowanie zostanie zapamiętane, a nawet jak tym razem nie zarobię, zyskam coś więcej. Szacunek, wdzięczność za pomoc w rozwiązaniu problemu, opinię osoby godnej zaufania.

    Michał Szafrański napisał o tym całą książkę, mówiło o tym wielu blogerów, przedsiębiorców, twórców, powiem i ja. Dobro wraca. W biznesie również. Pracując zwłaszcza z najmniejszymi firmami uważam, że w pierwszym rzędzie powinniśmy być ich przyjaciółmi i ich dobro stawiać na pierwszym miejscu, a kwestie biznesowe i rozliczeniowe traktować jak wypadkową budowania silnych relacji. Nieraz już się przekonałem, co to znaczy dobra referencja od zadowolonego klienta.

Jak mielibyście wynieść dla siebie jedną rzecz z tego wpisu, to chciałbym, abyście zapamiętali takie zdanie. Bądźcie doradcami, a nie sprzedawcami. Pomagajcie klientom, to i Wasze firmy będą się rozwijać.

Poznajmy się

Cześć, nazywam się Marcin Osiak. Od blisko dwóch dekad zajmuję się szeroko pojętym marketingiem. Mam za sobą pracę w zarówno w mediach, jak i wielu firmach, od startupów po duże globalne brandy kończąc. Od kilku lat pomagam przedsiębiorcom rozwijać ich marketing, dlatego jeśli szukasz sprawdzonego partnera, który z jednej strony podejmie się realizacji działań marketingowych dla Twojej firmy, a z drugiej podpowie jak pewne procesy poukładać żeby zwiększyć sprzedaż w swojej firmie – zapraszam.


Scroll to Top