Kiedy krytyka zamienia się w hejt?
Jakiś czas temu pisałem o wolności w Internecie i o tym, że każdy z nas, który posiada „swój kawałek sieci” w postaci np. bloga powinien sam wyznaczyć sobie granicę, jego zdaniem dla czytelników nieprzekraczalną. Postawienie jasnej granicy sprawi, że na własnym podwórku będziemy czuć się dobrze i nie będziemy mieli obaw o to, że ktoś z butami będzie do nas właził. Dziś chcę napisać ciąg dalszy tamtej notki i podzielić się opinią na temat krytykowania.
Definicje
Na początek spróbujmy ustalić, czym jest hejt i kim jest hejter. Zgodnie z definicją, którą znalazłem na stronie i-slownik.pl hejter to internauta, który na każdym kroku wyraża swoje niezadowolenie, nienawiść w stosunku do wszystkich i do wszystkiego. Hejter przegląda blogi czy fora internetowe i zamieszcza negatywne komentarze na temat osób lub rzeczy, niezależnie czy w rzeczywistości komentowana osoba czy rzecz jest pozytywna czy nie. Hejter wszczyna kłótnie, obrzuca innych obelgami, próbuje wszystkich rozzłościć swoimi komentarzami i wpisami, „minusuje” filmy lub inne materiały umieszczone przez kogoś innego.
Po drugiej stronie „złych wpisów” stoi konstruktywna krytyka. Zdaniem Wikipedii jest to rodzaj krytyki, która charakteryzuje się tym, że osoba krytykująca przedstawia lub sugeruje jednocześnie sposób lub sposoby rozwiązania problemu poddanego krytyce. Można ten rodzaj krytyki zaliczyć do krytyki wyższego poziomu w przeciwieństwie do zwykłej krytyki pozbawionej tej cechy. Na ogół trudniejsza do wyrażenia niż zwykła krytyka. Przy dyskusji krytycznej problemu lub zjawiska, podczas której stosuje się zasadę przedstawiania tylko konstruktywnej krytyki, zwykle występuje znaczne ograniczenie wystąpień krytycznych.
Co pomiędzy
Po środku – pomiędzy krytyką konstruktywną a hejtem jest zwykła krytyka, która ma na celu poddać w wątpliwość pomysł albo jakiś komentarz / notkę, bez ataku personalnego na autora, ale też bez wskazania propozycji rozwiązania. Merytorycznie więc nic nie wnosi do dyskusji, a jednocześnie nie skupia się na autorze krytykowanej notki, a na problemie, który jest w niej poruszony.
Jak płynne są granice
W teorii wydawać by się mogło, że granice pomiędzy hejtem, krytyką, a konstruktywną krytyką są wyznaczone dość wyraźnie. W praktyce odnoszę często wrażenie, że jest chyba inaczej.
Jesteś jak przedszkolak, twój projekt nie ma szans w takiej formie odnieść sukcesu – aby wypaliło spróbuj zrobić tak i tak.
W tym zdaniu jest wszystko, „pojechanie” po autorze, krytyka projektu i propozycja rozwiązania. Pierwszy człon wskazuje, że do definicji konstruktywnej krytyki nie pasuje, ostatni, że do hejtu też nie. Najbliżej mu jednak do krytyki konstrukcyjnej, ze względu na próbę podania rozwiązania problemu… Ale czy każdy odebrałby to tak samo jak ja? Odważę się napisać, że znalazłyby się osoby, które powyższe zdanie potraktowałyby jak hejt, nieszanowanie czyjejś pracy, torpedowanie pomysłu i Bóg raczy wiedzieć co jeszcze.
Dlaczego o tym piszę?
Bo często spotykam się z emocjami nieprzystającymi do sytuacji. A szkoda złościć się na siebie wzajemnie tylko dlatego, że jedna osoba nie odczyta dobrze, co druga ma na myśli pisząc jakiś komentarz. Warto więc prosząc o jakąś opinię w Internecie, czy pisząc swój artykuł lub notkę, założyć koszulkę z napisem: „jestem inwalidą emocjonalnym” i odbijać od siebie krytykę, która nic nie wnosi, a dopóki nie przekracza pewnych wyznaczonych ram, nie przejmować się tym. Olewanie takich opinii nie jest łatwe i wymaga pewnego wytrenowania – wiem z autopsji, ale jeśli nauczymy się oddzielać emocje od konkretów, będzie nam wszystkim łatwiej się komunikować w sieci i rozwiązywać wzajemnie swoje problemy.