Facebook

Facebook, oko, media społecznościowe

Czy nadchodzi koniec „darmowych” mediów społecznościowych?

Facebook, oko, media społecznościowe

Pierwotnie miał to być wpis o tym, czy warto płacić za dodatkowe opcje w Twitterze i subskrybować Twitter Blue. Postanowiłem jednak podejść do tematu szerzej i zastanowić się czy nadchodzi zmierzch “darmowych” mediów społecznościowych.

Najpierw trochę faktów

3 marca 2023 roku Twitter w Polsce udostępnił usługę subskrypcyjną Twitter Blue. Za 36zł netto (ok 44zł brutto) miesięcznie otrzymujesz dostęp do dodatkowych funkcji w platformie. Na ten moment jest to możliwość tworzenia dłuższych (do 4 tys. znaków) wpisów, możliwość edycji tweetów, zapowiedź zmniejszenia liczby reklam, które będą się wyświetlać oraz lepsza widoczność tweetów i odpowiedzi. Przetestowałem przez miesiąc. Czy warto za to płacić? Czy zostanę na dłużej płacącym użytkownikiem? Odpowiedziałem na to w tweecie, który wklejam poniżej:

 

A dlaczego uważam, że era “darmowych” mediów społecznościowych dobiega końca?

Bo zobacz. Twitter nie jest pierwszą platformą, która w swojej ofercie ma usługę premium.

Linkedin od bardzo dawna posiada kilka planów taryfowych. Konto darmowe, plan premium dla osób poszukujących pracy, plan premium biznes – będący niejako rozszerzeniem konta premium – skierowany do osób chcących rozwijać swoją markę na platformie, oraz Sales Navigator – narzędzie do nawiązywania kontaktów do osób spoza siatki znajomych i prowadzenia prospectingu. Płatne konto w Linkedin to też więcej statystyk dotyczących aktywności w naszym profilu.

Swoje plany dotyczące płatnych kont na Facebooku i Instagramie – tzw. “Meta Verifed” ogłosił też koncern Meta. Co właściciel Facebooka i Instagrama da nam w zamian za comiesięczną opłatę? Możliwość weryfikacji konta i otrzymania stosownego oznaczenia przy profilu, dodatkowe funkcje zabezpieczające przed cyberprzestępcami, bezpośredni dostęp do pomocy technicznej, a także lepszą widoczność profilu. Co ciekawe, w odróżnieniu od Twittera, Facebook przy planach płatnych kont nie składa obietnicy mniejszej ilości reklam.

Co to oznacza dla firm i użytkowników?

Już dziś jest tak, że zasięgi organiczne są bardzo niewielkie. A nie oszukujmy się, nie statystycznie mało który post ma szansę stać się viralem. Zdecydowana większość po prostu przelatuje przez timeline. Dlatego opublikowane treści bez “dopalenia” budżetem reklamowym mają raczej małe szanse na dotarcie do szerszej publiczności. Po wprowadzeniu płatnych planów pewnie będzie to jeszcze trudniejsze i posty z “darmowych” kont będą jeszcze bardziej ograniczone. Czy coś możemy z tym zrobić? Moim zdaniem mamy dwa wyjścia:

  1. Pogodzić się z tym
  2. Płacić

Druga opcja to rekomendacja przede wszystkim dla przedsiębiorców, influencerów, dziennikarzy czy publicystów. Tym osobom szczególnie powinno zależeć na dotarciu do jak największej liczby użytkowników. Każdej z tych grup jednak w zupełnie innym celu. Dla przedsiębiorców media społecznościowe to jeden z kanałów sprzedaży, publicyści czy dziennikarze z kolei muszą mieć przestrzeń do promowania swoich treści. Każdy, komu zależy na świadomym budowaniu marki będzie musiał zmierzyć się z dylematem, czy płacić za dodatkowe funkcje w mediach społecznościowych czy nie.

A teraz pytanie. Czy pamiętasz jeszcze to hasło z początków Facebooka, które brzmiało “Facebook jest (i zawsze będzie) darmowy”?

Cóż. Było, minęło. Wprowadzenie planów płatnych to kolejny kamyczek do tego, że nie możemy opierać swojej zawodowej obecności wyłącznie na mediach społecznościowych. A jeśli chcemy, to będzie to coraz droższa zabawa. Media społecznościowe nauczyły nas zupełnie innego sposobu korzystania z internetu, uzależniły od siebie, sprawiły, że na rynku pojawiły się całe gałęzie nowych biznesów. I dziś w zasadzie nie jest możliwe funkcjonowanie z ich pominięciem.

Niemniej własna strona internetowa to zdecydowanie najbezpieczniejsze miejsce do prowadzenia biznesu w sieci. Co prawda też bez inwestycji w reklamę dużego ruchu się nie ściągnie, jednak to ona daje nam największą swobodę w tym co chcemy pokazać i dla kogo. Dodatkowo obecność i widoczność strony internetowej to w dużej mierze nasza praca, a nie widzimisię algotytmów.

Podsumowując

Jeśli miałbym wybrać tylko jedną platformę, z której chciałbym korzystać w wersji premium, byłby to Twitter. Nie przemawiają za tym statystyki, bo choć przyjęło się, że jest to mejsce głównie dla polityków i dziennikarzy, to wg danych raportu “Digital in Poland 2023” korzysta z niego w Polsce 1,5 miliona użytkowników miesięcznie. Linkedina z kolei używa 2 miliony profesjonalistów. Raptem 0,5 miliona osób więcej, jednak są to zupełnie inni ludzie. Facebook i Instagram są zdecydowanie poza zasięgiem w tym zestawieniu.

Wracając. Dlaczego Twitter? Z Facebooka już od dłuższego czasu nie korzystam prywatnie. Coraz bardziej mnie też odrzuca konieczność wchodzenia tam w ogóle. Jeśli mam coś do zrobienia, to wchodzę bezpośrednio do jakiejś grupy lub managera firmy. Coraz trudniej znaleźć tam wartościowe treści do czytania, a algorytm tak często się zmienia, że nie można na nim polegać jako na źródle pozyskiwania informacji. Chyba, że wchodzi się bezpośrednio do miejsca, które nas interesuje.

Linkedin jak dotąd w darmowym planie spełnia moje oczekiwania.

Do Twittera z kolei mam słabość. Dodatkowo zmiany, jakie wprowadza platforma są bliskie sposobowi w jaki lubię się komunikować, czyli formie pisanej. Do wideo cały czas jeszcze muszę się zmuszać, pisanie w dalszym ciągu przychodzi mi bardziej naturalnie. Twitter obecnie w subskrypcji Twitter Blue daje limit 4 tys. znaków na wpis, jednocześnie zapowiadając, że trwają prace nad możliwością formatowania tekstów i wydłużenia tego limitu do 10 tys. znaków. To sprawi, że na Twitterze będą mogły pojawiać się całe artykuły, na przykład takie jak ten wpis, który obecnie tu czytasz.

Czy to dobrze? Kij jak zawsze ma dwa końce. Dla użytkowników na pewno tak, dla wydawców już niekoniecznie, bo jak całe teksty będą pojawiać się na Twitterze, media będą siłą rzeczy miały mniejszy ruch i bines wydawniczy będzie musiał zostać na nowo przemyślany. To jednak jest temat na zupełnie inne rozważania.

Z tych działań i zapowiedzi wyłania się dość smutny obraz. Inwestowanie w reklamy to już powoli za mało, chcąc prowadzić działania content marketingowe i być widocznym trzeba dodatkowo rozważyć subkskrypcję w platformach społecznościowych. Cóż, tanio już było.

A jeśli się zastanawiasz jak mogę pomóc Ci się odnaleźć w tym zagmatwanym świecie platform społecznościowych – zobacz co mogę zrobić dla Ciebie i Twojej firmy.

Poznajmy się

Cześć, nazywam się Marcin Osiak. Od blisko dwóch dekad zajmuję się szeroko pojętym marketingiem. Mam za sobą pracę w zarówno w mediach, jak i wielu firmach, od startupów po duże globalne brandy kończąc. Od kilku lat pomagam przedsiębiorcom rozwijać ich marketing, dlatego jeśli szukasz sprawdzonego partnera, który z jednej strony podejmie się realizacji działań marketingowych dla Twojej firmy, a z drugiej podpowie jak pewne procesy poukładać żeby zwiększyć sprzedaż w swojej firmie – zapraszam.


Facebook: Do skutecznego działania potrzebny jest plan

Rozmawiając z przedsiębiorcami wciąż jeszcze zdarza mi się słyszeć opinie, że Facebook to miejsce dla śmiesznych obrazków i rozrywki. I choć, jak wynika zdanych Audience Insights, z Facebooka w Polsce korzysta miesięcznie pomiędzy 10 a 15 milionów osób, są osoby, które nie doceniają siły tego medium. Prowadząc działania dla klientów nie raz już udowodniłem, że jest to miejsce dosłownie dla każdego. Jeśli się umiejętnie podejdzie do tematu, na Facebooku można pokazać wszystko – nawet zakład pogrzebowy.

Ale do skutecznego działania potrzebny jest plan. Każda firma, każda osoba tworząc swoją historię w mediach społecznościowych ma nieco inny cel. Dla jednego będzie to budowanie świadomości marki, pozycji eksperta w danej branży, a dla innego dostarczanie informacji, rozrywki, czy w końcu przekazywanie ruchu na swoją stronę internetową i sprzedaż. Niezależnie od tego, jaki jest cel – dziś działania w mediach społecznościowych trzeba najpierw dokładnie zaplanować, a potem dopiero krok po kroku ten plan realizować. Na Facebooku w grę wchodzi zbyt duża liczba użytkowników, aby można było zbyć ich memem o piąteczku czy zdjęciem kota. W mojej ocenie czas działań doraźnych, bez wyraźnego planu komunikacji na Facebooku już dawno przeminął i nie ma szans, aby jeszcze kiedyś powrócił.

Jak taki plan przygotować?

W mojej ocenie, najważniejsze jest odpowiedzieć sobie na kilka pytań:
1) Jaki mam cel. Świadomość, do czego zmierzamy jest w przygotowaniu planu bardzo ważna. Określamy punkt początkowy, a następnie cel, do którego poprzez działania na Facebooku będziemy dążyć. A jak wspominałem kilka zdań wcześniej, cele mogą być naprawdę różne.
2) Kim jest mój klient. Gdy słyszę, że odbiorcą są firmy, zawsze się upewniam co to dokładnie znaczy. Kto z tej firmy robi u klienta zakupy – prezes, sekretarka, kierownik działu zakupów, a może jeszcze ktoś inny? To jest pierwsze miejsce, w którym świadomość B2B (Business to Business) staram się zmienić na H2H (Human to Human).
3) Co chcę klientowi przekazać. Znając cel i odbiorcę, trzeba też na etapie planu wybrać, o czym chcemy z nim rozmawiać w mediach społecznościowych i przekazanie jakich informacji jest kluczowe.
4) Jakich narzędzi będę używał. W tym miejscu następuje zderzenie z rzeczywistością. Tu określamy czy w grę wchodzi na przykład produkcja wideo, a także ustalony zostaje budżet na działania płatne.
5) Jak często będę się komunikował z odbiorcami. Ta informacja determinuje harmonogram działań, jakie już na poziomie operacyjnym będą podejmowane w mediach społecznościowych.

Pisząc na temat planów działania w mediach społecznościowych nie mogę sobie pozwolić na zamknięcie wątku określania odbiorcy w dwóch zdaniach. W mojej ocenie, wytypowanie persony, to obok określenia celu najważniejsza rzecz planu działań.

A jak określić persony, do których Facebook pozwoli nam dotrzeć?

W mojej ocenie jako zaczyn najważniejsze są trzy elementy, które trzeba sprawdzić:
1) informacje, jakie przekaże klient – im więcej, tym lepiej
2) profil fana na stronie na Facebooku
3) profil osoby na podstawie danych z Google Analytics lub innego narzędzia, jakim dysponuje Klient (np. własny CMS)

Dane zebrane z tych źródeł po analizie pozwalają wytypować kilka typów osób, które najlepiej pasują do profilu „idealnego klienta”. I gdy już wiemy, że naszym odbiorcą jest na przykład Ania, która ma około 30 lat i mieszka w dużym mieście, a także, że pracuje jako asystent zarządu w korporacji, to kolejne elementy planu są już ułożone pod nią, a także pod inne osoby, które stanowią grupę „idealnych klientów”.

I gdy wszystko mamy, pozostaje działać. W mediach, zwłaszcza społecznościowych, w mojej ocenie trzeba nastawić się na dość częste checkpointy, w których założenia planu czy odbiorców będą weryfikowane. Plan działań w mediach społecznościowych to w mojej ocenie drogowskaz, którego przygotowanie przed podjęciem działań jest konieczne i który będzie wyznaczał kierunek, ale nie powinno się go traktować jak gotowej recepty do bezwzględnego wykonywania, bez choćby szczypty krytycznej analizy codziennych działań.

Poznajmy się

Cześć, nazywam się Marcin Osiak. Od blisko dwóch dekad zajmuję się szeroko pojętym marketingiem. Mam za sobą pracę w zarówno w mediach, jak i wielu firmach, od startupów po duże globalne brandy kończąc. Od kilku lat pomagam przedsiębiorcom rozwijać ich marketing, dlatego jeśli szukasz sprawdzonego partnera, który z jednej strony podejmie się realizacji działań marketingowych dla Twojej firmy, a z drugiej podpowie jak pewne procesy poukładać żeby zwiększyć sprzedaż w swojej firmie – zapraszam.


Na co mediom tradycyjnym media społecznościowe?

Praktycznie każde wystąpienie na temat mediów społecznościowych zaczynam od zdania, że gdyby Facebook był krajem, to byłby trzecim najludniejszym państwem na świecie. W serwisie jest już zarejestrowanych ponad 1,55 mld użytkowników. Dla porównania, ludność Polski to niecałe 40 mln osób.

Z danych, do których udało mi się kilka miesięcy temu dotrzeć wynika, że przeciętny użytkownik spędza na Facebooku 405 minut miesięcznie. Dla Facebooka to wciąż mało i serwis sukcesywnie uruchamia nowe możliwości, przez co staje się jedyną stroną w sieci dla coraz większej ilości osób. Facebook już dawno przestał być miejscem przeznaczonym tylko dla „zwykłych użytkowników”. Jest miejscem dla wszystkich, w tym – a może przede wszystkim – dla mediów.

Nie walcz z falą, tylko wskocz na nią i wykorzystaj ją na swoją korzyść

Takie zdanie jakiś czas temu przeczytałem na Facebooku. I choć nie pamiętam kontekstu ani autora, to sama sentencja mocno wryła się w moją pamięć. To zdanie jest też motto, które doskonale oddaje rzeczywistość, w jakiej przyszło nam funkcjonować. Od lat firmy i media są obecne na Facebooku i nikt już nie mówi o tym, że nowe media są zagrożeniem dla tradycyjnych. Tak samo jak telewizja nie zabiła kina, a internet nie pożarł prasy, tak media społecznościowe są po prostu kolejnym ogniwem ewolucji internetu.

Media, chcąc nie chcąc, muszą się w tej rzeczywistości odnaleźć. Dziś nawet mali wydawcy mogą na Facebooku robić to, co jeszcze kilka lat temu było zarezerwowane jedynie dla dużych mediów. Bo kto w 2010 roku by przypuszczał, że lokalna gazeta będzie w stanie prowadzić transmisje na żywo z najważniejszych wydarzeń? Takie przedsięwzięcie wymagało zaangażowania sztabu ludzi, sprzętu i środków, a dziś wystarczy smartfon z dostępem do internetu.

Szansa, nie zagrożenie

Gdy rozmawiam z dziennikarzami, zawsze staram się podkreślić, że media społecznościowe w żaden sposób nie stanowią zagrożenia dla mediów tradycyjnych. Nawet jeśli wskaźnik współoglądalności wynosi 20 czy 30 proc., to przyjmujemy, że pozostali użytkownicy nie stykają się z marką w innym miejscu. To samo dotyczy relacji internet – > druk czy antena. Dzięki mediom społecznościowym docieramy do zupełnie nowych użytkowników, którzy, gdyby nie Facebook, nie dowiedzieliby się o naszym istnieniu, bo np. nie kupują prasy codziennej. Tam też komunikacja odbywa się na zupełnie innych zasadach, niż na własnych stronach internetowych.

W mediach społecznościowych, w przeciwieństwie do serwisów informacyjnych, liczą się emocje. Sam fakt danego zdarzenia ma mniejsze znaczenie, niż to, czy jest to śmieszne, wzruszające czy wkurzające. Nie wierzysz? Przejrzyj opisy do postów pierwszego z brzegu serwisu informacyjnego. Media też, podobnie jak inne branże, zyskały nowy kanał łączności z użytkownikami, gdzie mogą być blisko swoich czytelników.

Live i instant articles zabiją serwisy?

Facebook niewątpliwie dąży do tego, aby ludzie konsumowali internet nie opuszczając niebieskiego serwisu. Stąd strony firmowe, możliwość wrzucania wideo, czy nowości – transmisje na żywo oraz instant articles.

Promując wideo Facebook rzucił rękawicę dla YouTube i gdy zamiast linków jest w serwisie coraz więcej takich materiałów, przyszedł czas na kolejny kawałek tortu. Tym razem Facebook chce, aby artykuły były dostępne bezpośrednio u niego dzięki czemu kolejni ludzie nie będą wychodzić z serwisu.

Dla czytelnika to dobry interes, jeśli będzie miał do wyboru w pełni multimedialny artykuł ekspresowy, który mu się załaduje w sekundę i nie zmusza do wyjścia z Facebooka, a artykuł w serwisie, którego zawartość może się ładować nawet 10 razy dłużej, to wiadomo co wybierze. Dla wydawcy? Dopóki Facebook będzie chciał się dzielić zyskiem i pozwoli umieszczać reklamy – też. Konsumpcja treści znów się zmienia i już za kilka lat może się zdarzyć, że internauci nie będą klikać w linki, które nie są instant articles.

Facebook ma jednak jeszcze jednego asa w rękawie. Masę użytkowników. Większość wydawców już posiada duże strony fanowskie, którym może teraz prezentować dodatkowe treści i te społeczności będą jeszcze przez długi czas rosnąć. Druga sprawa, to koszt dotarcia. Promując treści, nie jest sytuacją nadzwyczajną osiągnąć 0,01 zł za kliknięcie w link czy odtworzenie filmu.

Musimy nauczyć się z tym żyć

Media społecznościowe są coraz ważniejszym ogniwem w procesie komunikacji z użytkownikami. Rolą wydawców, jeśli chcą być obecni wśród współczesnych użytkowników, jest intensywna obecność w mediach społecznościowych. I żeby się wybić muszą bawić się nie tylko treścią, ale również i formą i dostarczać takie przekazy, jakich nasi użytkownicy oczekują.

Dziś to wydawcy mają być tam, gdzie są ich czytelnicy, a nie na odwrót.

Poznajmy się

Cześć, nazywam się Marcin Osiak. Od blisko dwóch dekad zajmuję się szeroko pojętym marketingiem. Mam za sobą pracę w zarówno w mediach, jak i wielu firmach, od startupów po duże globalne brandy kończąc. Od kilku lat pomagam przedsiębiorcom rozwijać ich marketing, dlatego jeśli szukasz sprawdzonego partnera, który z jednej strony podejmie się realizacji działań marketingowych dla Twojej firmy, a z drugiej podpowie jak pewne procesy poukładać żeby zwiększyć sprzedaż w swojej firmie – zapraszam.


Social media a pozycjonowanie

Media społecznościowe niemal z dnia na dzień stają się coraz ważniejszym miejscem w internecie dla każdego z nas. Wciąż przybywa użytkowników, którzy właśnie tam sięgają po informacje, zabawę, produkty czy usługi. Można więc powiedzieć, że social media kawałek po kawałku odkrajają tort wyszukiwarkom i coraz większą rolę spełniają w dostarczaniu użytkownikom tego, po co do internetu przyszli.

Jakby rola mediów społecznościowych nie rosła, to wszukiwarki i tak w dalszym ciągu są w Polsce liderem jeśli chodzi o dostawanie się do produktów i usług w sieci. Wg. Danych IAB 76% internautów szuka informacji w sieci poprzez wyszukiwarki właśnie, dlatego wysoka pozycja strony www w jej wynikach jest bardzo ważna…

A jakby połączyć social media i seo

Czy linki umieszczone na Twitterze, Facebooku, Google+ czy innych mediach społecznościowych mają przełożenie na pozycję strony w wyszukiwarce Google?

Zdaniem Przemysława Jurkiewicza, specjalisty ds. SEO z Olsztyna, media społecznościowe mają coraz większy wpływ na kształtowanie się wyników wyszukiwania.

– Jednak nie przeceniam ich wartości. Ciężko jest mi wyobrazić sobie, aby tak potężny gracz jak Google pozwolił na to, by kluczowy element biznesu oprzeć w tak zdecydowany sposób o zasoby Facebooka. To po prostu nie leży w ich interesie – mówi Przemek Jurkiewicz – Inaczej sprawa wygląda z Google+. Ten tworzący się w bólach serwis społecznościowy ma w moim przekonaniu dużo większy potencjał SEO i docelowo to on będzie kluczowym elementem społecznościowym algorytmu wyszukiwania giganta z Mountain View.

Innego zdania jest Łukasz Rogala, specjalista ds. SEO z Rzeszowa Jego zdaniem wartość linków z mediów społecznościowych nie jest duża.

– Za parę lat nie będzie pozycjonowania jakie znamy, social media będą górą – napisał w odpowiedzi na moje pytanie o wpływ social media na pozycjonowanie w grupie SEO Poland na Google+.

Google+ zmieni podejście social media do SEO?

Członkowie grupy SEO Poland zwrócili uwagę na to, że Google+ stosuje linki dofollow (MO: czyli takie, dzięki którym roboty internetowe przekazują część wartości strony, na której link się znajduje). Dzięki temu zabiegowi warto z Google+ korzystać i, jak napisał Łukasz Rogala czynić kontent łatwy w udostępnianiu i przekazywaniu dalej, żeby linki zbierać.

Ale czy to ma jakieś znaczenie? Zdaniem Tomasza Smykowskiego Follow nofollow nie ma za dużego znaczenia w social media, bo roboty mogą ignorować ten parametr.

– Specjaliści od SEO patrzą głównie na to, co da się zmierzyć – czyli linki bazowe. A social media powoduje, że możemy dostać linki z zupełnie niespodziewanych miejsc. Ktoś wrzuci link na swojego bloga, na forum itd. przez co ciężko jest mierzyć wpływ. – napisał w odpowiedzi na moje pytanie w grupie SEO Poland Tomasz Smykowski. – Osobiście odczuwam jednak wpływ social media na pozycję swoich stron. Jeśli chodzi o podejście wyszukiwarek to polecam temat autorytetu agentów (MO: siła linków ma zależeć od tego, kto wrzuca je na G+) , gdzie page rank będzie przypisany do osoby a nie strony. Moim zdaniem Google+ daje najlepszy dowód na to, że wpływ social media na pozycjonowanie jest i będzie rósł.

Zdaniem Tomka G+ powstało bo Google nie jest już w stanie dobrze oceniać stron na podstawie obecnych czynników i potrzebował ludzkich rekomendacji, których nie dostał od Facebooka.

Tyle treści, a video?

O wpływ filmów video na pozycjonowanie spytałem Kamila Mordasewicza z e2o. Jego zdaniem Youtube to doskonałe narzędzie do pozyskiwania odnośników do naszej strony www.

– Na wstępie trzeba zaznaczyć, że linki dodane do społeczności wideo najczęściej opatrzone są atrybutem nofollow, co teoretycznie nie przekazuje linkowanej stronie mocy. Jednak na podstawie własnych doświadczeń uważam, że jest nieco inaczej. – powiedział Kamil Mordasewicz – W przypadku kanałów takich jak youtube, podstawową kwestią jest stworzenie profilu i odpowiednie uzupełnienie w linki do strony. Dzięki temu otrzymujemy linka z anhorem „Strona firmowa”. Kolejnym miejscem w którym warto umieścić odnośnik do naszej strony jest opis filmu. Po umieszczeniu odnośników warto zadbać i odpowiednie podlinkowanie i zaindeksowanie storn z naszym filmem tak, by materiał zyskał na atrakcyjności w oczach wyszukiwarek.

Podsumowując

Eksperci, choć różnią się w poszczególnych kwestiach, to w najważniejszym są zgodni. Media społecznościowe, głównie za sprawą Google plus zaczynają odgrywać powoli coraz większą rolę w pozycjonowaniu stron www. Warto więc zainwestować czas i środki, aby znaleźć się na Facebooku, Google+, Twitterze, Youtube i w innych kanałach, w których obecni są potencjalni klienci. Mądre zarządzanie profilami w mediach społecznościowych połączone z zaplanowanym linkowaniem sprawi, że nasze strony dzięki odnośnikom z social media będą powoli piąć się na szczyt wyników wyszukiwania.

Scroll to Top