
Praktycznie każde wystąpienie na temat mediów społecznościowych zaczynam od zdania, że gdyby Facebook był krajem, to byłby trzecim najludniejszym państwem na świecie. W serwisie jest już zarejestrowanych ponad 1,55 mld użytkowników. Dla porównania, ludność Polski to niecałe 40 mln osób.
Z danych, do których udało mi się kilka miesięcy temu dotrzeć wynika, że przeciętny użytkownik spędza na Facebooku 405 minut miesięcznie. Dla Facebooka to wciąż mało i serwis sukcesywnie uruchamia nowe możliwości, przez co staje się jedyną stroną w sieci dla coraz większej ilości osób. Facebook już dawno przestał być miejscem przeznaczonym tylko dla „zwykłych użytkowników”. Jest miejscem dla wszystkich, w tym – a może przede wszystkim – dla mediów.
Nie walcz z falą, tylko wskocz na nią i wykorzystaj ją na swoją korzyść
Takie zdanie jakiś czas temu przeczytałem na Facebooku. I choć nie pamiętam kontekstu ani autora, to sama sentencja mocno wryła się w moją pamięć. To zdanie jest też motto, które doskonale oddaje rzeczywistość, w jakiej przyszło nam funkcjonować. Od lat firmy i media są obecne na Facebooku i nikt już nie mówi o tym, że nowe media są zagrożeniem dla tradycyjnych. Tak samo jak telewizja nie zabiła kina, a internet nie pożarł prasy, tak media społecznościowe są po prostu kolejnym ogniwem ewolucji internetu.
Media, chcąc nie chcąc, muszą się w tej rzeczywistości odnaleźć. Dziś nawet mali wydawcy mogą na Facebooku robić to, co jeszcze kilka lat temu było zarezerwowane jedynie dla dużych mediów. Bo kto w 2010 roku by przypuszczał, że lokalna gazeta będzie w stanie prowadzić transmisje na żywo z najważniejszych wydarzeń? Takie przedsięwzięcie wymagało zaangażowania sztabu ludzi, sprzętu i środków, a dziś wystarczy smartfon z dostępem do internetu.
Szansa, nie zagrożenie
Gdy rozmawiam z dziennikarzami, zawsze staram się podkreślić, że media społecznościowe w żaden sposób nie stanowią zagrożenia dla mediów tradycyjnych. Nawet jeśli wskaźnik współoglądalności wynosi 20 czy 30 proc., to przyjmujemy, że pozostali użytkownicy nie stykają się z marką w innym miejscu. To samo dotyczy relacji internet – > druk czy antena. Dzięki mediom społecznościowym docieramy do zupełnie nowych użytkowników, którzy, gdyby nie Facebook, nie dowiedzieliby się o naszym istnieniu, bo np. nie kupują prasy codziennej. Tam też komunikacja odbywa się na zupełnie innych zasadach, niż na własnych stronach internetowych.
W mediach społecznościowych, w przeciwieństwie do serwisów informacyjnych, liczą się emocje. Sam fakt danego zdarzenia ma mniejsze znaczenie, niż to, czy jest to śmieszne, wzruszające czy wkurzające. Nie wierzysz? Przejrzyj opisy do postów pierwszego z brzegu serwisu informacyjnego. Media też, podobnie jak inne branże, zyskały nowy kanał łączności z użytkownikami, gdzie mogą być blisko swoich czytelników.
Live i instant articles zabiją serwisy?
Facebook niewątpliwie dąży do tego, aby ludzie konsumowali internet nie opuszczając niebieskiego serwisu. Stąd strony firmowe, możliwość wrzucania wideo, czy nowości – transmisje na żywo oraz instant articles.
Promując wideo Facebook rzucił rękawicę dla YouTube i gdy zamiast linków jest w serwisie coraz więcej takich materiałów, przyszedł czas na kolejny kawałek tortu. Tym razem Facebook chce, aby artykuły były dostępne bezpośrednio u niego dzięki czemu kolejni ludzie nie będą wychodzić z serwisu.
Dla czytelnika to dobry interes, jeśli będzie miał do wyboru w pełni multimedialny artykuł ekspresowy, który mu się załaduje w sekundę i nie zmusza do wyjścia z Facebooka, a artykuł w serwisie, którego zawartość może się ładować nawet 10 razy dłużej, to wiadomo co wybierze. Dla wydawcy? Dopóki Facebook będzie chciał się dzielić zyskiem i pozwoli umieszczać reklamy – też. Konsumpcja treści znów się zmienia i już za kilka lat może się zdarzyć, że internauci nie będą klikać w linki, które nie są instant articles.
Facebook ma jednak jeszcze jednego asa w rękawie. Masę użytkowników. Większość wydawców już posiada duże strony fanowskie, którym może teraz prezentować dodatkowe treści i te społeczności będą jeszcze przez długi czas rosnąć. Druga sprawa, to koszt dotarcia. Promując treści, nie jest sytuacją nadzwyczajną osiągnąć 0,01 zł za kliknięcie w link czy odtworzenie filmu.
Musimy nauczyć się z tym żyć
Media społecznościowe są coraz ważniejszym ogniwem w procesie komunikacji z użytkownikami. Rolą wydawców, jeśli chcą być obecni wśród współczesnych użytkowników, jest intensywna obecność w mediach społecznościowych. I żeby się wybić muszą bawić się nie tylko treścią, ale również i formą i dostarczać takie przekazy, jakich nasi użytkownicy oczekują.
Dziś to wydawcy mają być tam, gdzie są ich czytelnicy, a nie na odwrót.
